niedziela, 19 maja 2013

España en Eurovisión 2013


Hiszpania podczas Eurowizji 2013


Nigdy wcześniej nie śledziłem Konkursu Piosenki Eurowizji. W tym jednak roku przez przypadek włączyłem TV w momencie kiedy rozpoczynał się pierwszy z występów, co skończyło się tym, że zmieniłem kanał dopiero po 26 utworze.
W związku z powyższym z mniejszym lub większym zainteresowaniem obejrzałem występy wszystkich uczestników. W  całej zabawie swoje kilka minut miała również Hiszpania, którą tym razem reprezentował rozpoznawalny już zespół muzyczny pochodzący z Asturii (północnej części kraju) - El sueño de Morfeo.




Grupa powstała w 2002 roku pod nazwą Xemá i niemal od razu wydała swój pierwszy album zatytułowany "Del Interior". W 2005 roku do sprzedaży trafił kolejny krążek wydany przez zespół, który zmienił swoją nazwę na obecnie nam znaną - El sueño de Morfeo. Jednym z pierwszych hitów, który do dnia dzisiejszego jest rozpoznawalny i chętnie słuchany był utwór zatytułowany "Nunca volverá".


Twórczość opisywanej grupy słynie z połączenia popu oraz rocka z charakterystycznymi elementami muzyki celtyckiej. Podczas Konkursu Piosenki Eurowizji wykonany został zatem utwór posiadający wszystkie te cechy. Hiszpania zaprezentowała się jako piąta z kolei i moim subiektywnym zdaniem występu tego nie można zaliczyć do grona najbardziej udanych. Wybrana 26 lutego 2013r. podczas narodowego finału  piosenka "Contigo hasta el final" jest utworem jak najbardziej pozytywnym i przyjemnym dla ucha, lecz wczorajsze jego wykonanie na żywo nie wypadło najlepiej. Dziwić może fakt, że wokalistka profesjonalnej grupy muzycznej nie panuje nad swoim głosem, w efekcie czego powstaje fałsz wyraźny zwłaszcza w spokojniejszych partiach utworu. Zresztą sami się przekonajcie:


Myślę, że moje nieco negatywne odczucia na temat wczorajszego występu nie są tak bardzo subiektywne, skoro w wyniku końcowego podliczenia punktów Hiszpania znalazła się na przedostatnim miejscu. Szkoda, bo na pewno mogło być lepiej. Miejmy nadzieję, że przyszłoroczny występ pokaże na co stać hiszpańską scenę muzyczną!

wtorek, 14 maja 2013

Kawa w Hiszpanii

¡Un café, por favor!


Spożywanie kawy jest w Hiszpanii bardzo rozpowszechnione, lecz sposób jej przygotowania i podawania różni się nieco od dobrze nam znanej "sypanej czarnej z mlekiem". Dzisiaj zatem opiszę w skrócie z czym spotkamy się w kawiarniach, barach, czy restauracjach. W artykule tym mam zamiar skupić się jedynie na najbardziej standardowych rodzajach, pomijając przy tym te bardziej wyszukane.

  1. café solo [kafe solo] - jest to nic więcej jak espresso, które podawane jest w małych filiżaneczkach. Spożywane jest zazwyczaj po obiedzie.
  2. cortado [kortado] - jest mieszanką kawy z dodatkiem odrobiny mleka serwowaną w niewielkich filiżankach. Swą popularnością cieszy się po głównym posiłku dnia, bądź w porze podwieczorku (merienda).
  3. café con leche [kafe kon lecie] - jak sama nazwa wskazuje, mamy tutaj do czynienia z kawą z mlekiem, przy czym w tym wypadku proporcje są odwrotne względem cortado. Niewielka ilość kawy zalewana jest gorącym mlekiem. Jest podawana w filiżance o większych rozmiarach podczas śniadania, bądź podwieczorku.
  4. bombón [bombon] - rewelacyjne odkrycie zupełnie nowego sposobu podawania kawy. Do małej, najlepiej przezroczystej szklaneczki nakładamy około jednej łyżeczki słodkiego mleka skondensowanego i zalewamy go kawą. W ten sposób uzyskujemy dwie warstwy - biała na dole, a czarna u góry. Przed spożyciem dokładnie należy je wymieszać. Podawane jest zazwyczaj jako słodki akcent po zakończonym obiedzie. Gorąco polecam!
  5. carajillo [karahijo] - kawa dla wielbicieli mocniejszych trunków. Zawiera ona bowiem dodatek brandy, whishy, rumu, itp. Dużą popularnością cieszy się wśród osób starszego pokolenia i podawana jest zazwyczaj po obiedzie.
  6. descafeinado [deskafeinado] - jest to po prostu kawa bezkofeinowa, którą zażyczyć sobie możemy w przypadku każdej wyżej wymienionej opcji.

Tradycyjnym sposobem parzenia kawy jest używanie cafetera. Poniżej zamieszczam znaleziony na youtube krótki filmik, który doskonale obrazuje proces przygotowania kawy przy zastosowaniu tego naczynia.


sobota, 4 maja 2013

Afilador

Hiszpański ostrzyciel noży


"El afilador" 1808-1812
Francisco de Goya
Bardzo ciekawym zjawiskiem występującym w Hiszpanii jest wykonywanie zawodu mającego na celu profesjonalne ostrzenie noży, nożyczek, bądź innych narzędzi przeznaczonych do cięcia. Osoba, która w ten właśnie sposób zdecydowała się zarabiać na życie to afilador, czyli ostrzyciel. Pojęcie to wywodzi się bowiem od bezokolicznika afilar, który oznacza nic więcej jak ostrzyć. Jest to zajęcie, które ma za sobą kilkuwiekową ciągłość i w związku z powyższym aktualnie przyjęty sposób jego wykonywania jest mocno związany z  tradycją.






Pierwotnie los afiladores wykonywali swoją pracę bezpośrednio na świeżym powietrzu, wędrując od ulicy do ulicy z kolistym kamieniem do ostrzenia. O swojej obecności zaś oznajmiali posługując się specjalnym instrumentem, który będąc swego rodzaju fletem wydobywał z siebie specyficzne melodie.


Z biegiem czasu zaczęto jednak unowocześniać nieco wykonywanie tego tradycyjnego zawodu. W drugiej połowie XX wieku powszechnym stało się używanie rowerów oraz motocykli, które wykorzystywano zarówno w celu przemieszczania się z miejsca na miejsce, jak również wyposażono w specjalne osełki służące do ostrzenia.

Na obecną chwilę istnieje wiele warsztatów o charakterze niemobilnym, które oferując opisywane usługi, przy okazji czerpią zyski ze sprzedaży ostrych przedmiotów codziennego użytku. Niemniej jednak zakorzenionych zwyczajów nie jest łatwo się wyzbyć, w związku z czym na ulicach hiszpańskich miast w dalszym ciągu spotkać możemy los afiladores wykonujących swoje zajęcie jak tradycja nakazuje oraz informujących o swojej obecności w standardowo przyjęty sposób.


Poniżej zamieszam filmik, który przybliży Wam nieco ideę opisywanego zawodu.


W dalszej zaś kolejności proponuję drugą część, w której zobaczycie w jaki sposób główny bohater zwija swój warsztat i udaje się na podbój kolejnych ulic. 


Nie wiem jak Wasze skojarzenia, ale mi na myśl przychodzą dobrze nam znane polskie okrzyki: "Karrrrrrrrtofleeeeee!"

środa, 1 maja 2013

Pogoda w Hiszpanii

Fakty i mity o hiszpańskich upałach


Jestem pewien, że po zapoznaniu się z tytułem dzisiejszego artykułu wielu z Was automatycznie pomyśli o niewyobrażalnym cieple (el calor), piekącym słońcu (el sol) oraz przepięknych, pełnych turystów plażach (las playas). Czy jest to jednak w stu procentach właściwy sposób kojarzenia? Postaram się opowiedzieć trochę o hiszpańskim klimacie, abyście wiedzieli na jaką pogodę możecie liczyć wybierając się na Półwysep Iberyjski.

Trzeba przyznać, że we wskazanym powyżej schematycznym sposobie myślenia jest sporo prawdy, lecz musimy pamiętać, że piękna pogoda nie zawiedzie nas jedynie podczas letnich miesięcy. Pozostałe pory roku niosą za sobą nieco bardziej zróżnicowane warunki atmosferyczne. Wcale nie jest powiedziane, że późną jesienią, bądź wczesną wiosną nie wyjdziemy z domu ubrani w koszulkę z krótkim rękawkiem, ale są to raczej wyjątki. Podobnie jak w pozostałej części Europy, począwszy od września-października, a skończywszy na kwietniu-maju, w Hiszpanii  również możemy doświadczać zimniejszych dni, opadów deszczu, a nawet śniegu.

Pomimo wyżej przytoczonego uogólnienia, powinniśmy jednak zawsze brać pod uwagę w jakie regiony się wybieramy. Ogólnie mówiąc, im bliżej północy kraju, tym bardziej będziemy czuli się jak w Polsce, co doskonale odzwierciedlone jest w krajobrazie. Bujna roślinność i soczysta zieleń północnej części Hiszpanii są wynikiem licznych opadów deszczu. Sztandarowym przykładem są Galicja, bądź Asturia. Im bardziej zaś kierować się będziemy na południe kraju, tym większe ubóstwo flory będzie nas otaczać, co jest wynikiem występowania letnich susz. Jako doskonały przykład może nam posłużyć w tym wypadku Andaluzja.

Oczywiście nie mam zamiaru nikogo zniechęcać do podróżowania po całej Hiszpanii. Zapewniam Was, że każdy jej zakątek jest warty odwiedzenia. Lecz jeśli chcecie doświadczyć pięknej pogody, a głównym celem jest naładowanie Waszych baterii wygrzewając się w słońcu, gorąco polecam wypady do Walencji, Murcji, Andaluzji oraz na Baleary. W letnich miesiącach pogoda tutaj na pewno Was nie zawiedzie!
Tym z Was, którzy z kolei wybierają się do Hiszpanii na Erasmusa, bądź jakikolwiek inny program wymiany studentów, również sugeruję solidnie przemyśleć jakie miasto byłby najwłaściwsze. Między innymi przez wzgląd na pogodę, jednym z najbardziej popularnych miejsc w Hiszpanii,  jest dla studentów andaluzyjska Granada. Ponadto warto mieć na uwadze takie miejsca jak: Sewilla, Kordoba, Malaga, Walencja, Alicante. Są to miasta, w których promienie słoneczne będą Wam towarzyszyć w o wiele większym wymiarze niż w pozostałych regionach.

Do napisania tego artykułu skłoniły mnie ostatnie informacje, które napływają z całej Hiszpanii. Codziennie rano w wiadomościach słyszę o rekordowych opadach deszczu, a nawet występujących lokalnie opadach śniegu. Piękny początek kalendarzowej wiosny zapowiadał, że tegoroczna zima poszła już w niepamięć, ale jak widać, pogoda lubi płatać figle, w wyniku czego ponownie wyciągnąłem z szafy kurtkę z szalikiem do kompletu  i z niecierpliwością wyczekuję upałów.


Jako ciekawostkę przytoczę Wam jeszcze krótki opis dotyczący klimatu panującego na Wyspach Kanaryjskich. Jest to archipelag położony na Oceanie Atlantyckim na północny zachód od wybrzeży Afryki, co powoduje, iż występująca tam pogoda różni się w znaczący sposób od tej, z którą spotkamy się na kontynentalnej części Hiszpanii. Uogólniając można powiedzieć, że przez cały rok pogoda jest niezmienna, co oznacza, że nie doświadczymy żadnych ekstremalnych zmian. Opady śniegu ani 40-stopniowe upały nie mają prawa tutaj wystąpić. Przez cały rok na Wyspach jest umiarkowanie ciepło, co oznacza, że średnia temperatura wynosi 18o C zimą i 24C latem. Dla tych, którzy mają serdecznie dosyć zmiennych warunków atmosferycznych, Wyspy Kanaryjskie mogą być prawdziwym rajem na ziemi.


Mam nadzieję, że dzisiejszym artykułem udało mi się nieco zerwać z mitem, że Hiszpania to jedynie słońce, upały i plaża. Owszem, po części jest to prawda, lecz w zależności od tego kiedy i dokąd się wybieramy, zawsze powinniśmy przygotować swoje walizki we właściwie dopasowany sposób.

Na koniec publikuję link do strony internetowej, na której sprawdzicie jakiej pogody możecie się spodziewać wybierając się na Półwysep Iberyjski.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Jamón serrano

Tradycyjna szynka hiszpańska


Wspominałem już przy okazji poprzednich artykułów, których tematyka bezpośrednio nawiązywała do kulinariów, iż hiszpańska kuchnia ma wyraźnie inny charakter względem tej, którą tak dobrze znamy. Zapewniam Was jednak, że również na Półwyspie Iberyjskim bogactwo smaków odnaleźć możemy w wielu specjałach i tak jak już wcześniej obiecałem, będziemy je wspólnie odkrywać na łamach tego bloga. Dzisiaj chciałbym przedstawić Wam wyśmienity przysmak, który w hiszpańskiej kuchni jest prawdziwym rarytasem, a zarazem nieodłącznym jej elementem. W kulturze zaś stanowi swego rodzaju symbol.

Jamón serrano [hamon serrano] jest hiszpańską szynką, która powstaje w wyniku długiego procesu solenia, suszenia i dojrzewania, dzięki czemu uzyskuje specjalny aromat oraz oryginalny smak. Procesowi temu poddaje się udźca wieprzowe w całości. Odmianą szynki jest paleta, bądź paletilla, czyli wieprzowa łopatka. Nazwa tego powszechnie znanego produktu wywodzi się od szynki (jamón) oraz gór (sierra). Oznacza zatem nic więcej jak górską szynkę, co jest wynikiem jej wytwarzania wysoko w górach, gdzie niskie temperatury sprzyjają procesowi jej dojrzewania.




Etapy powstawania:

  1. Solenie - surowe mięso wieprzowych udźców oraz łopatek zasypywane jest w soli i pozostawiane w niej na kilka dni. Przyjęto regułę, iż okres trwania tego etapu zależy od masy mięsa, co znaczy, iż na 1 kilogram przypada 1 dzień leżakowania. Proces ten odbywa się w temperaturze 1-5°C oraz przy wilgotności 80-90%.
  2. Równoważenie - pierwszy etap nie sprawi, iż mięso będzie zasolone w równomierny sposób. W tym celu rozpoczyna się kolejny proces, w którym dokonuje się szczegółowej analizy mięsa i jego dosolenia w poszczególnych partiach. Wszystkie czynności uzależnione są od wielu czynników, wśród nich najważniejszą rolę odgrywa jednak grubość warstw tłuszczowych, temperatura oraz wilgoć. Niemniej jednak przyjęło się, iż etap ten trwa od 50 do 90 dni. Początkowa temperatura wynosi  5°C i z biegiem czasu jest ona podwyższana do 16-20°C, po czym szynki przekazywane są do następnego etapu.
  3. Mycie w ciepłej wodzie - kolejnym krokiem jest bardzo dokładne umycie produktu w celu oczyszczenia go z soli. Pierwotnie wykonywało się to ręcznie za pomocą szczotek, lecz proces ten w większości przypadków jest aktualnie zautomatyzowany.
  4. Suszenie - jest to następny etap, który trwa mniej więcej od 6 do 9 miesięcy i odbywa się w temperaturze około 15-20°C. Podczas tego procesu wszystkie części produktu (kość, mięso, tłuszcz) zespajają się ze sobą. W wyniku suszenia, szynka zaczyna osiągać swój wyjątkowy smak i niepowtarzalny aromat.
  5. Dojrzewanie - po wstępnej klasyfikacji dokonanej na podstawie wagi, jakości oraz budowy produktu, szynki umieszczane są w piwnicach, gdzie rozpoczyna się ostatni etap, który zazwyczaj trwa od 6 do 18 miesięcy. Dojrzewanie odbywa się w temperaturze  15-25°C przy wilgotności około 40-65%.
Chcąc zakupić finalny produkt, do dyspozycji mamy kilka jego rodzajów. W zależności od jakości wyhodowanej wieprzowiny oraz długości okresu dojrzewania, powstają szynki o mniejszej, lub większej wartości. Poniżej zamieszczam zestawienie, które zawiera porównanie różnych gatunków jamón serrano.








W zależności od danego gatunku, musimy najpierw odpowiednio przygotować nasze portfele. Wprawdzie znajdziemy w sklepach szynki w cenie 50-60€ za sztukę, lecz są to wyroby o najniższej jakości. Osobiście uważam, iż warto zainwestować kilkadziesiąt EUR więcej, aby móc cieszyć się znakomitym smakiem, aromatem oraz delikatną strukturą szynki. Górna granica cen trudna jest do ustalenia, ale za około 250-300€ możemy zaopatrzyć się w najwyższej jakości produkt, czyli jamón de bellota.


Zakupując szynkę po raz pierwszy, dodatkowo koniecznie musimy pamiętać o zaopatrzeniu się w dwie niezbędne rzeczy:

- jamonero, czyli specjalny stojak, który w stabilny sposób przytrzymuje jamón serrano;
- ostry, cienki i długi nóż (cuchillo), który posłuży nam do krojenia plasterków. Trzeba pamiętać, iż im jest on cieńszy, tym większa jego wartość. Idealnego krojenia szynki można się uczyć latami, lecz pewne jest, iż praktyka czyni mistrza, więc głowa do góry jeśli nie wyjdzie Wam za pierwszym razem.



Jeśli jednak nie zamierzacie dokonywać tego typu inwestycji, mimo wszystko gorąco polecam spróbowanie tego przysmaku. Jest on powszechnie dostępny i można go zakupić w sklepach spożywczych w plasterkach, bądź zamówić jako przystawka (tapa) w większości hiszpańskich barów i restauracji.

środa, 24 kwietnia 2013

"SER", "ESTAR" czy "HAY"?

Podstawy hiszpańskiej gramatyki


Jeszcze zanim zacząłem interesować się Hiszpanią, dochodziły mnie słuchy, iż nauka języka hiszpańskiego wcale nie należy do najtrudniejszych. Na obecną chwilę, mając za sobą kilka lat nauki i codziennej styczności z językiem, mogę spokojnie potwierdzić, iż teoria ta jest jak najbardziej prawdziwa. W porównaniu do skomplikowanej polskiej gramatyki, kastylijski sprawia wrażenie bardziej przyswajalnego i przyjaznego w nauce.
Niemniej jednak, podobnie jak w gramatyce każdego języka obcego, w hiszpańskiej również spotkamy się z różnymi zawiłościami i skomplikowanymi zasadami. Jest ich stosunkowo niewiele, lecz są one na tyle istotne, że bez ich poznania i utrwalenia nie będziemy mogli właściwie posługiwać się hiszpańską mową.

Już na samym początku mojej nauki podrzucono mi "ciężki orzech do zgryzienia" na zachętę. Pisząc "na początku", dosłownie mam na myśli pierwsze zajęcia. Słowo "być" bowiem jest nadrzędnym spośród wszystkich czasowników i nauki jakiegokolwiek języka byśmy się nie podjęli, będzie ono nam towarzyszyć od samego początku. W języku hiszpańskim problem tkwi w tym, że mamy trzy jego rodzaje: SER [ser], ESTAR [estar] oraz HAY [aj] i na początku trudno jest się zdecydować jaką opcję należy wybrać w danym przypadku. Mam nadzieję, iż poniższe wyjaśnienia choćby w niewielkim stopniu pomogą wszystkim zainteresowanym zrozumieć różnice pomiędzy tymi trzema wariantami.

SER
Służy do:
  • podania narodowości, płci;
  • opisania niezmiennych stanów;
  • wskazania stałych cech charakteru oraz wyglądu;
  • wskazania na wykonywany zawód;
  • podania wyznawanej religii;
  • opisania stanu posiadania;
  • wskazania na kolor, kształt oraz właściwości;
  • określenia czasu i daty.

ESTAR
Służy do:
  • opisania przejściowych stanów;
  • wskazania miejsc, w których coś/ktoś się znajduje;
  • podania stanu cywilnego;
  • podania odległości;
  • określenia czasu (w niektórych przypadkach);
  • konstruowania opisów przy użyciu przysłówka.


HAY
Występuje w formie bezosobowej i służy do:
  • konstruowania stwierdzeń, w których podmiot nie jest dokładnie określony;
  • zwrócenia się z zapytaniem o istnienie czegoś;
  • opisywania omawianego miejsca;
  • konstruowania wypowiedzi o abstrakcyjnym charakterze

Z doświadczenia wiem, że wybór właściwego czasownika "być" w danej wypowiedzi nie jest łatwy. Szczególnie w cierpliwość uzbroić się muszą Ci z Was, którzy dopiero rozpoczynają naukę języka hiszpańskiego. Jest to temat trudny, ale zapewniam Was, że do opanowania jak najbardziej możliwy, tak więc głowa do góry! Trzymam kciuki za Wasze powodzenie!


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Cubatas

Hiszpańskie drinki


Jakiegokolwiek tematu związanego z obcą kultura byśmy nie poruszyli, moglibyśmy go podsumować w prosty sposób: "Co kraj, to obyczaj". Różnice pomiędzy poszczególnymi państwami sprawiają, iż poznawanie innych zwyczajów i tradycji staje się jeszcze ciekawsze i atrakcyjniejsze. Przytoczone powyżej powiedzenie między innymi zastosować możemy do zwyczajów spożywania alkoholu podczas hiszpańskich imprez. Oczywiście bez żadnych problemów barman zaserwuje nam 25ml czystego alkoholu, czyli tzw. shota (chupito). Zamówić również możemy piwo (cerveza), zarówno lane, jak i butelkowane. Jednak największą popularnością wśród imprezowych alkoholi cieszą się cubatas.

Słowo to wywodzi się od sformułowania Cuba Libre, czyli mieszanki Rum & Coca-Cola, której korzeni poszukiwać należy na Kubie w pierwszych latach XX wieku. Był to okres, kiedy Coca-Cola zaczęła swoją ekspansję poza granicami Stanów Zjednoczonych i w pierwszej kolejności trafiła między innymi na Kubę, gdzie od razu znalazła zastosowanie w przygotowywaniu drinków. Oryginalnym napojem była miesznaka rumu z colą, limonką oraz lodem.


Słowo zaś cubata powstało w drugiej połowie XX wieku w wyniku zapoczątkowanej przez hiszpańskiego komika Antonio Fraguas de Pablo tendencji kończenia wyrazów przyrostkiem -ata. Z biegiem czasu wyraz przyjął się w potocznym języku i na obecną chwilę oznacza nic innego jak drink składający się z dowolnie wybranego alkoholu z dodatkiem jakiegokolwiek napoju. Cubatas podawane są w wysokich szklankach, do których dołącza się dopasowane do nich kształtem 2-3 kostki lodu (cubitos de hielo).


Odmianą tych popularnych mieszanek alkoholowych jest Cubalitro, czyli cubata podawana w większej Cubalitro, unikamy wielokrotnego przepychania się do baru i marnowania czasu na oczekiwanie. Jak przyjęło się mówić - "raz, a dobrze".
objętości, sięgającej nawet 1 litra. Pomysł serwowania alkoholu w takim formacie narodził się w celu ułatwienia jego sprzedaży i konsumpcji. Zamawiając bowiem jeden drink

Wśród opisywanych mieszanek możemy zażyczyć sobie na cokolwiek mamy ochotę, jednak mając na uwadze korzenie cubatas, poniżej zamieszczam przepis na przygotowanie jednego z moich ulubionych drinków, czyli Ron Preparado:

- 50ml Rumu
- 200ml Coca-Coli
- plasterki pomarańczy oraz cytryny
- laska cynamonu
- ziarna kawy
- brązowy cukier
- kruszony lód

Gorąco zachęcam do spróbowania!
Na pewno nie będziecie żałować!

sobota, 20 kwietnia 2013

Pimientos Rellenos

Tajemnice hiszpańskiej książki kucharskiej


Dzisiaj zaprezentuję przepis na danie, które miałem przyjemność spożywać już wielokrotnie, a po raz pierwszy skosztowałem kilka lat temu, podczas mojego "inauguracyjnego"pobytu w Hiszpanii.

Nazwa Pimientos Rellenos pochodzi od rzeczownika los pimientos - papryki oraz czasownika rellenar - napełniać/wypełniać. W tym wypadku znaczenie jest zatem łatwe do rozszyfrowania, ponieważ mamy do czynienia z Nadziewanymi Paprykami. Na pierwszy rzut oka nie jest to nazwa egzotyczna względem znanego nam polskiego menu, ale sposób przyrządzenia tego dania jest dość interesujący, co sprawia, że przepis może się Wam wydać ciekawy.

Do przygotowania Pimientos Rellenos będziemy potrzebowali (porcja dla 2 osób):
- dwie dużych rozmiarów czerwone papryki;
- jedna średnia cebula;
- 250 gr mielonego mięsa;
- ząbek czosnku;
- 100 gr ryżu;
- 400 gr naturalnego sosu pomidorowego;
- oliwa z oliwek;
- natka pietruszki (opcjonalnie);
- sól.

W pierwszej kolejności odcinamy górną część papryki i dokładnie oczyszczamy zarówno środek warzywa, jak i odseparowaną "przykrywkę". Następnie zewnętrzną stronę dokładnie obsmarowujemy oliwą z oliwek. W ten sposób przygotowane warzywa pozostawiamy na boku i zabieramy się za przyszykowanie pozostałych składników.
Obieramy i szatkujemy cebulę, którą następnie należy zeszklić na rozgrzanej oliwie. Dodajemy do niej mielone mięso, czosnek, natkę pietruszki oraz sól i mieszając czekamy, aż mięso wystarczająco się przesmaży. Gdy wszystko jest gotowe, dodajemy ryż (Uwaga! Ryż nie może być wcześniej gotowany!) i całość mieszamy. Po chwili wlewamy sos pomidorowy i czekamy, aż wsiąknie on nieco w ryż. W ten sposób przyrządzonym wkładem nadziewamy wcześniej przygotowane warzywa. (Uwaga! Nie wypełniamy ich w całości, lecz mniej wiecej w 3/4!)
Nadziane papryki zamykamy odkrojoną wcześniej "przykrywką", układamy je na blasze, którą następnie wstawiamy do rozgrzanego do 200 st. C piekarnika. Czekamy, aż ryż napęcznieje, a skórka papryk zacznie ciemnieć. Jest to oznaka, że potrawa jest już gotowa.


SMACZNEGO!

czwartek, 18 kwietnia 2013

Hiszpańska Siesta

Poobiedni odpoczynek


Wielokrotnie spotkałem się ze sformułowaniem "Hiszpanie idą na sjestę" użytym w odniesieniu do przerwy obiadowej. Kilka już razy podczas rozmów telefonicznych prowadzonych w godzinach popołudniowych z Polakami usłyszałem: "No tak, przecież Hiszpanie mają teraz sjestę".

Niestety pojęcie siesta jest mylnie rozumiana przez część obcokrajowców. Faktem jest, że Hiszpanie, podobnie jak mieszkańcy innych krajów śródziemnomorskich, we wczesnych godzinach popołudniowych przerywają pracę, zamykają swoje firmy i udają się na obiad (la comida). Przerwa w obowiązkach trwa zazwyczaj dwie godziny: od 13:00 do 15:00, bądź od 14:00 do 16:00, w zależności od  danego regionu. Po tym czasie wszyscy wracają do swoich obowiązków, które wcześniej zostały przerwane.

Cały okres przerwy na główny posiłek dnia nie może jednak być nazwany sjestą, ponieważ pojęcie to odnosi się jedynie do krótkiej drzemki, która następuje po zakończonym obiedzie. Powszechnie uważa się, iż idealna siesta powinna trwać od 20 do 30 minut. Tak jak pisałem wyżej, obiadowa przerwa trwa jedynie dwie godziny, tak więc w ciągu tygodnia nie zawsze jest wystarczająco czasu, aby pozwolić sobie na taki luksus.
Trzeba jednak przyznać, że zwyczaj ten jest w Hiszpanii mocno respektowany, co w znaczący sposób odczuwa się zwłaszcza w dni wolne od pracy. Po obiedzie wszędzie zapada "cisza jak makiem zasiał", w oknach pospuszczane są rolety, na ulicach zaś spotkamy się z minimalnym ruchem, co oznaczać może tylko jedno - nasyceni Hiszpanie odpoczywają.

Osobiście przyznam, że zwyczaj ten przypadł mi do gustu. W wyniku braku czasu nie zawsze mogę sobie pozwolić na tego typu odpoczynek, lecz jeśli jest tylko szansa, korzystam z danego mi momentu i udaję się na poobiednią sjestę, która jest znakomitym regeneratorem sił.
Musimy mieć na uwadze, iż znaczną część roku Półwysep Iberyjski objęty jest upałami. W popołudniowych godzinach promienie słoneczne dają o sobie znać w silny sposób, co w połączeniu z przed chwilą przyjętym posiłkiem powoduje, iż organizm staje się ospały i domaga się choćby półgodzinnego odpoczynku.

Czy zwyczaj sjesty ma szansę kiedykolwiek zagościć w Polsce? Pytanie pozostawiam pod dyskusję. Podejrzewam, że koncepcja ta miałaby zarazem swoich zwolenników, jak i przeciwników. Trzeba bowiem pamiętać, że śródziemnomorski system pracy i odpoczynku oprócz przyjemnych momentów niesie za sobą w konsekwencji wydłużony dzień pracy. Przeciętny Hiszpan kończy go bowiem w godzinach 19:00-20:00, co zapewne nie dla każdego Polaka byłoby powodem do radości.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Hiszpański Parchís

Poobiednia rozrywka


W opublikowanym niedawno artykule dotyczącym powszechnie znanego zwyczaju botellón, wspomniałem między innymi o hiszpańskiej skłonności do spędzania wolnego czasu w gronie rodzinnym, bądź ze znajomymi. Cecha ta przejawia się oczywiście na wiele różnych sposobów, pośród których odnaleźć możemy zamiłowanie do całego szeregu gier i zabaw. Jest tego całkiem sporo, tak więc podobnie jak w przypadku innych tematów, dział poświęcony rozrywce pozwolę sobie rozpocząć od czegoś, co poznałem na początku mojej hiszpańskiej przygody.

Parchís [parczis] jest grą planszową, która w XVI wieku narodziła się w Indii. W oryginalnej wersji przeznaczona jest dla maksymalnie 4 osób. Jej popularność jednak wymusiła stworzenie wersji dla 6, bądź 8 graczy. Parchís do złudzenia przypomina znanego nam doskonale "Chińczyka". Jest jednak kilka różnic, które sprawiają, że opisywana gra jest o wiele bardziej atrakcyjna.  Różnice te powodują bowiem, iż gracz niejednokrotnie musi wykazać się sprytem i zastosować odpowiednią taktykę. A cel jest jeden - dysponując 4 pionkami (cuatro fichas) tego samego koloru należy możliwie najszybciej okrążyć nimi planszę i wyeliminowując kolejno przeciwników ulokować swoje pionki "w domku".

Każdy z graczy dysponuje również kostką (dado), która przy użyciu małego kubeczka (cubilete) jest potrząsana i wyrzucana na planszę. Wytycza ona rytm grze i zezwala na podjęcie danego rodzaju ruchu.

Zasady Parchís:
Na początku rozgrywki wszyscy gracze w tym samym czasie wyrzucają swoje kości na planszę. Ten, kto odsłoni najwyższą wartość, rozpoczyna rozgrywkę. W przypadku pierwszego ruchu mamy prawo wystawić pionek niezależnie od wyrzuconej wartości. Od tego jednak momentu każde wyjście z domku jest możliwe jedynie w przypadku wyrzucenia wartości "5". Silną pozycję ma również "6", bowiem zezwala nam ona na powtórne rzucenie kością. Przywilej taki ma jednak swoje granice. W przypadku wyrzucenia pod rząd trzech "szóstek" pionek znajdujący się najbliżej mety, powraca na początek gry. Jeśli wszystkie pionki gracza znajdują się poza polem startowym, najwyższa wartość liczona jest podwójnie, tak więc zamiast "6" poruszamy się "12".
Zbicie przeciwnika daje nam dodatkowe "20" ruchów do policzenia. Wejście do domku i ulokowanie swojego pionka na mecie daje nam manewr w postaci "10" posunięć.
Na planszy znajdują się specjalne pola oznaczone kółkiem, w których zbijanie przeciwnika jest zabronione, tak więc istnieje możliwość, iż dwa odrębne kolory stoją obok siebie bez żadnych konsekwencji.
Może również zaistnieć sytuacja, iż gracz ulokuje dwa spośród swoich pionków na jakimkolwiek polu planszy. W takim wypadku powstaje blokada, której żaden z pozostałych graczy nie może przekroczyć, dopóki gracz który ją utworzył nie zechce jej otworzyć. Może to nastąpić z jego dobrej woli przy okazji każdej jego kolejki, bądź obligatoryjnie jeśli wyrzuci "szóstkę".

Wiem, że w czasach mocno zaawansowanych gier, Parchís nie wzbudzi w Was wielu ekstremalnie pozytywnych emocji. Zdaję sobie sprawę, iż po przeczytaniu tego artykułu nie rzucicie w kąt komputerów czy konsol i polecicie od razu do sklepu zaopatrzyć się w opisywaną grę. Wiem, że taki efekt jest niemożliwy do uzyskania, ale chcę żebyście pamiętali, że zamiast siedzieć samemu w domu, czasami warto powrócić do tradycyjnych rozrywek i spędzić kilka fajnych chwil wśród znajomych.

Ja jedynie dodam od siebie, że w Parchís zawsze gram przy dobrym likierku i z dodatkowym mobilizatorem w postaci drobnej gotówki w ramach zakładu, co sprawia, iż gra staje się jeszcze bardziej urozmaicona.

Pozdrawiam i zachęcam do spróbowania!

niedziela, 14 kwietnia 2013

Egzaminy DELE

Język hiszpański dla obcokrajowców


Zabierając się za naukę języka obcego, za końcowy cel niejednokrotnie obieramy siebie zdanie egzaminu poświadczającego nasze umiejętności posługiwania się nim. Dla wielu z nas jest to dodatkowa mobilizacja w studiowaniu. Taki sposób postrzegania tematu sprawia, iż egzamin ten staje się nie tylko celem, lecz po prostu kolejnym narzędziem w nauce. Jesteśmy bowiem dodatkowo mobilizowani perspektywą końcowego testu, więc uczymy się znacznie więcej i solidniej. A jeśli dodatkowo pojawia się w perspektywie możliwość otrzymania poświadczenia naszych umiejętności, myślę zatem, że każda osoba ucząca się języka obcego, prędzej czy później powinna pomyśleć o takiej formie sprawdzenia siebie samego.


W przypadku języka hiszpańskiego opracowane zostały egzaminy DELE. Skrót ten pochodzi od nazwy Diploma de Español como Lengua Extranjera, co w dokładnym tłumaczeniu oznacza Dyplom z Hiszpańskiego jako Języka Obcego. Jest to jedyny egzamin o charakterze międzynarodowym, który w oficjalny sposób poświadcza znajomość języka hiszpańskiego wśród obcokrajowców.



Organizatorem tych egzaminów w Polsce jest Instytut Cervantesa (Instituto Cervantes), którego dwie najważniejsze siedziby znajdują się w Warszawie oraz Krakowie. Siatka ośrodków egzaminacyjnych pokrywa jednak niemal całą Polskę, w związku z czym podejście do egzaminu jest możliwe w większych miastach na terenie całego kraju.

Odnoszę wrażenie, że egzaminy DELE z roku na rok przybierają na ważności, a zainteresowanych ich zdawaniem ciągle przybywa. Wyrazem tego może być fakt, iż jeszcze kilka lat temu nie mieliśmy dostępnej aż tak szerokiej gamy dyplomów, jak na obecną chwilę. Dzisiaj mamy bowiem możliwość ich zdawania na wszystkich poziomach:
  • Diploma A1
  • Diploma A2
  • Diploma B1 (Inicial)
  • Diploma B2 (Intermedio)
  • Diploma C1
  • Diploma C2 (Superior)

Egazminy DELE odbywają się dwa razy w roku, w maju oraz listopadzie. Składają się one z kilku najważniejszych części:
  1. Rozumienie tekstu.
  2. Redagowanie tekstu.
  3. Rozumienie ze słuchu.
  4. Gramatyka oraz słownictwo.
  5. Rozmowa.

Wszystkich zainteresowanych iberystyką zachęcam do próbowania swoich sił!
Więcej informacji możecie znaleźć na oficjalnej stornie Instytutu Cervantesa w Polsce.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Muzeum Thyssen-Bornemisza

Atrakcje Madrytu


Przy okazji ostatniej wizyty w hiszpańskiej stolicy sporą część czasu zarezerwowaną miałem na zwiedzanie obiektów sztuki i kultury. Cieszę się bardzo z faktu, iż na sam koniec pobytu udało się wygospodarować jeszcze kilka godzin i wykorzystać je na odwiedzenie jednego z najważniejszych hiszpańskich muzeów - Museo Thyssen-Bornemisza. Pozytywne wrażenia jakie wyniosłem z tej wizyty skłaniają mnie do opisania w kilku słowach najistotniejszych faktów dotyczących tego godnego uwagi miejsca.

Muzeum mieści się w neoklasycznym pałacu Palacio de Villahermosa przy ulicy Paseo del Prado 8. Miejsce to wchodzi w skład tzw. Złotego Trójkąta Sztuki (Triángulo del Arte lub Triángulo de Oro), który jest grupą trzech najważniejszych madryckich muzeów: Museo del Prado, Museo Thyssen-Bornemisza oraz Museo Reina Sofía .


Mieszczący się w nim bogaty zbiór dzieł sztuki pochodzi z prywatnej kolekcji niemiecko-węgierskiej rodziny magnatów przemysłowych. Jej gromadzenie rozpoczął w 1920 roku baron Heinrich Thyssen-Bornemisza. Na obecną chwilę uważa się, iż po brytyjskiej kolekcji rodziny królewskiej, Galeria Thyssen jest największym prywatnym zbiorem dzieł sztuki na świecie (ponad 700 malowideł).

Muzeum skupia malarstwo niemal wszystkich kierunków artystycznych, począwszy od średniowiecza, aż po współczesność. Cała ekspozycja rozmieszczona jest chronologicznie na trzech poziomach budynku. Zwiedzanie rozpoczyna się od najwyższego piętra, gdzie znajdują się najstarsze prace.

Do najbardziej cennych i znanych należą dzieła takich twórców jak: El Greco, Velázquez, Goya, Van Gogh, Memling, Caravaggio, Rembrandt, Monet, Picasso oraz wielu innych.

W ciągu roku kilkukrotnie organizowane są wystawy o charakterze tymczasowym. Miałem ogromne szczęście, ponieważ podczas mojego marcowego pobytu w hiszpańskiej stolicy muzeum wystawiało malowidła impresjonistów, tak więc mogłem nacieszyć oko dziełami najbardziej ulubionego przeze mnie kierunku w malarstwie. Dla zainteresowanych dodam jedynie, iż wystawa ta potrwa do 12 maja 2013 roku.

Więcej informacji dotyczących Museo Thyssen-Bornemisza  możecie znaleźć na poniższej stronie internetowej:
http://www.museothyssen.org

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Hiszpańska Korrida

Corrida de toros


Tematem równie ważnym co kontrowersyjnym jest w Hiszpanii powszechnie znana tradycja korridy. Znaczenie sformułowania corrida de toros pochodzi od słowa correr - biegać oraz toro - byk. Spektakl jest rytualną walką  toreadora (torero, matador de toros) z bykiem i ma on miejsce na plaza de toros - placu byków. Źródła nie są zgodne w temacie pochodzenia tego zwyczaju, choć jego korzeni najczęściej upatruje się w kulturze grecko-rzymskiej. Niemniej jednak za pierwszą udokumentowaną hiszpańską korridę uważana jest ta, która odbyła się w 1133 roku na cześć króla Alfonsa VIII.

Tradycyjna korrida składa się z kilku ważnych etapów. W pierwszej kolejności na arenę wypuszczany jest byk, który następnie podniecany jest do walki przez kapeadora (capeador) czerwoną, bądź różowo-żółtą płachtą (capa). Po etapie rozdrażnienia zwierzęcia swoją rolę ma do odegrania jeździec na koniu (picador), którego celem jest wbicie lancy zakończonej specjalną końcówką (puya) w garb tłuszczu na karku byka. Od tego momentu następuje powolny proces utraty sił byka. W następnej kolejności na arenę wkracza pieszy (banderillero), zadaniem którego jest wbicie w to samo miejsce krótkich włóczni (banderilla) zakończonych kolorowymi wstążkami, które w dodatkowy sposób rozdrażniają byka. Dotychczasowo podjęte zabiegi mają na celu osłabienie mięśni karku zwierzęcia i spowodowanie aby trzymał on głowę nisko, a jej ruchy były ograniczone. W następnym etapie do zmęczonego byka wychodzi zabójca (matador), który wodząc go wyszukuje odpowiedniego momentu aby we właściwy punkt na jego karku wbić specjalną szablę (estoque) w celu przerwania rdzenia kręgowego zwierzęcia, po czym następuje jego śmierć. Jeśli zabójcy uda się dokonać tego czynu za pierwszym razem nagradzany jest on gromkimi brawami i w nagrodę może odciąć dla siebie ucho zwierzęcia jako trofeum. W niektórych wypadkach ma również prawo zachowania ogona byka, co jest wyrazem wielkiego uznania publiki dla jego wyczynu. Martwe zwierzę przykrywane jest płachtą i odciągane poza scenę przez muły, bądź osły.

Protest w Bilbao
Korrida jest w Hiszpanii tematem bardzo kontrowersyjnym, wywołującym wiele emocji. Jedni opowiadają się za jej utrzymaniem, inni zaś robią wszystko co możliwe, aby z nią raz na zawsze skończyć. Argumentem tych pierwszych jest fakt, iż wśród wszystkich zwierząt hodowlanych byki przygotowywane na potrzeby korridy wiodą życie w luksusowych wręcz warunkach, pasąc się na najlepszych łąkach Hiszpanii. Drudzy zaś koncentrują się na ostatnim etapie życia zwierząt, które umierają w bólu i męczarniach. Twierdzą bowiem, iż jest to sadyzm i barbarzyństwo w czystej postaci. Walka pomiędzy obiema grupami trwa od bardzo dawna. Mam wrażenie, że póki co znaczącą przewagę mają tradycjonaliści, korrida bowiem jest popularna w większej części Hiszpanii. Liczne protesty jednak przynoszą powoli zamierzone skutki. Jednym z przełomowych momentów w walce przeciw korridzie było uchwalenie zakazu jej organizowania w północno-wschodniej części Hiszpanii. Parlament kataloński przegłosował jej zniesienie z dniem 1 stycznia 2012 roku. Jest to pierwsza tego typu uchwała na kontynentalnej części Hiszpanii. Wcześniej, w 1991 roku zakaz te wprowadzony został również na Wyspach Kanaryjskich.

Na koniec proponuję materiał dla ludzi o mocnych nerwach przedstawiający ostatnie chwile życia byków na arenie. Tym samym zachęcam do refleksji w temacie hiszpańskiej korridy i do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami. Osobiście mam ogromną nadzieję, iż dożyjemy momentu kiedy sadystyczne metody męczenia tych pięknych zwierząt raz na zawsze pójdą w niepamięć.

piątek, 5 kwietnia 2013

Hiszpański Botellón

¡Arriba, abajo, al cento, pa' dentro!


Podobnie jak młodzi Polacy, hiszpańska młodzież również ma zwyczaj organizowania przedimprezowych spotkań, które w Hiszpanii noszą nazwę botellón [botejon]. Terminologia ta jest bardzo prosta w rozszyfrowaniu, nazwa ta bowiem wywodzi od słowa botella, czyli butelka, bez której oczywiście tego typu spotkanie nie miałoby najmniejszego sensu.

Before party mają tutaj jednak nieco inny wydźwięk niż spotkania, do których przywykliśmy. Nie są one bowiem posiadówką przy dwóch piwkach, lecz prawdziwą imprezą, do której Hiszpanie odpowiednio wcześniej solidnie się przygotowują. Zazwyczaj odpowiedzialna za zaopatrzenie garstka osób wybiera się do supermarketu i w imieniu całej grupy kupuje alkohol, napoje, lód do drinków, plastikowe kubki, itp.

Botellón zazwyczaj organizowany jest w miejscach publicznych, takich jak parki, skwery, parkingi czy plaże i  mam wrażenie, że spotykający się, oprócz wyśmienitej zabawy, wyznają jedną zasadniczą regułę "im głośnie, tym lepiej".

Trzeba przyznać, że Hiszpanie wprost uwielbiają spędzać wolny czas w gronie znajomych. Na każdym kroku widać, jak bardzo wykorzystują wszelkie okazje aby spotkać się z przyjaciółmi. Botellón jest tego po prostu kolejnym przykładem.

Niestety nie wszystko wygląda tak kolorowo. Efekty dobrej zabawy są bowiem widoczne na następny dzień, kiedy służby porządkowe muszą uprzątnąć pozostawiony bałagan.


Pomimo efektów ubocznych, zwyczaj organizowania tego typu spotkań jest na tyle mocno zakorzeniony w hiszpańskiej tradycji before party, że trudno go będzie wyprzeć innymi przyzwyczajeniami, tak więc "Keep calm and botellón".



niedziela, 31 marca 2013

¡Feliz Pascua!

Wielkanoc po hiszpańsku



Podobnie jak Polska, Hiszpania jest krajem, w którym wśród różnych wyznań, dominującą rolę odgrywa katolicyzm. Wielkanocny okres jest zatem świętowany i traktowany jako wyjątkowy czas. Uroczystości związane z obchodami Zmartwychwstania Pańskiego są przeżywane w całej Hiszpanii i przejawiają się one zwłaszcza w licznych procesjach trwających przez cały Wielki Tydzień (Semana Santa). Pierwsza z nich ma miejsce już w Niedzielę Palmową (Domingo de Ramos). Palemki niesione przez wiernych różnią się jednak nieco od polskich, wykonane są bowiem w całości z liści palmowych, bądź gałązek drzewa oliwnego.


Kolejne dni tygodnia niosą za sobą wiele kościelnych uroczystości oraz procesji, z którymi możemy się zetknąć w każdym hiszpańskim mieście. Największe ich skupisko ma jednak miejsce na południu kraju. Wiele pielgrzymów oraz turystów udaje się do Andaluzji, aby w szczególny sposób przeżyć mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Wiodący prym wiedzie w tym czasie andaluzyjska stolica - Sevilla.


W wyniku świątecznego okresu, Hiszpanie mają dodatkowe dni wolne, rozpoczynające się w zależności od danej wspólnoty autonomicznej w Wielki Czwartek lub w Wielki Piątek i trwające aż do Poniedziałku Wielkanocnego włącznie.

Na Półwyspie Iberyjskim nie spotkamy się z wieloma zwyczajami, do których przywykliśmy w Polsce. Brak jest np. tradycji malowania jajek i święcenia pokarmu, w Lany Poniedziałek zaś nie spotkamy nikogo z wiadrem czy butelką pełną zimnej wody, ponieważ zwyczaj oblewania się po prostu nie istnieje. Na stole nie znajdziemy białej kiełbasy z ćwikłami, ani typowego dla Polaków mazurka.

Jeśli chcemy jednak doszukiwać się zbieżności w wielkanocnych tradycjach obu państw, przychodzi mi do głowy jedno podobieństwo  - spożywanie la Mona de Pascua. Jest to typowe ciasto o okrągłym kształcie, w którego sercu zawarte jest ugotowane na twardo jajko. Zazwyczaj jest ono przygotowywane w porcjach dla jednej osoby, tak więc po jego spożyciu każdy uczestnik posiłku bierze jajko, które ukryte było w cieście i uderza nim o czoło osoby, która jest bliska jemu sercu.


Jak mówi hiszpańskie przysłowie - "Donde fueres, haz lo que vieres" (Dokądkolwiek pójdziesz, czyń to co widzisz/co robią inni), tak więc wielkanocny przysmak mam już dawno zaliczony. Jest smaczny, więc gorąco polecam!

Korzystając z okazji życzę wszystkim Wesołych i Zdrowych Świąt Wielkanocnych 2013!

środa, 27 marca 2013

Hiszpańskie Churros

Para chuparse los dedos...


Odkrywać Hiszpanię możemy na wiele różnych sposobów. Wśród niezliczonej liczby nowości jakich możemy doznać na Półwyspie Iberyjskim, przede wszystkim musimy być przygotowani, iż zetkniemy się z kuchnią o zupełnie innym charakterze niż ta, do której dotychczas przywykliśmy.

W ostatnim artykule poświeconym kulinariom opisywałem zwyczaje spożywania hiszpańskich tapas. Tym razem mam zamiar pójść w zupełnie innym kierunku i zaprezentować coś, co ucieszy podniebienie niejednego łasucha.

Ten kto zachwyca się polskimi pączkami czy faworkami na pewno nie będzie rozczarowany smakiem hiszpańskich churros. Jest to tradycyjny przysmak wysmażany na głębokim oleju, który ma kształt długiego prętu o przekroju gwiazdy. Po skończonym procesie przygotowywania, jest on przycinany na mniejsze kawałki i sprzedawany zazwyczaj w ilości 12 (docena), bądź 6 sztuk (media docena). Churros najczęściej spożywane są w porze śniadaniowej. Podawane są zazwyczaj z cukrem, bądź gorącą czekoladą.




Oczywiście możemy próbować naszych sił w kuchni, lecz o wiele prostszym sposobem jest udanie się do miejsca zwanego churrería, w którym za jedynie kilka euro zakupimy solidną porcję.

Jest to jeden z pierwszych przysmaków, który odkryłem na początku mojej hiszpańskiej przygody. Z ogromnym apetytem powracam do niego sukcesywnie i wszystkim gorąco go polecam. Smacznego!

Na koniec zamieszam filmik, który zobrazuje nieco proces przygotowywania churros.


sobota, 23 marca 2013

Madryt

Hiszpańska stolica


Półwysep Iberyjski od jakiegoś już czasu nieśmiało przebudzał się po zimowym okresie, tak więc z tygodnia na tydzień miałem coraz większe chęci wyruszenia w trasę w celu odkrycia nowych zakątków Hiszpanii. Na celowniku ostatnich planów pojawiła się hiszpańska stolica. Spędzone w niej cztery intensywne dni uświadomiły mi, iż mnóstwo nowo zebranych doświadczeń zapewniłoby mi wystarczającą ilość materiału do prowadzenia blogu jedynie o Madrycie. Jak przystało bowiem na stolicę, jest to miejsce tętniące życiem i pełne różnych ciekawych alternatyw na spędzenie wolnego czasu. Sukcesywnie zatem będę starał się opisywać wrażenia, które wyniosłem po ostatniej podróży.


Madryt (Madrid) jest miastem położonym w centralnym punkcie Półwyspu Iberyjskiego. Stanowi on największą aglomerację hiszpańską, skupiającą niemal 3,3 mln ludności. Jest częścią regionu autonomicznego o tej samej nazwie. Leży u podnóża pasma górskiego Sierra de Guadarrama (Wyżyna Kastylijska) oraz nad rzeką Manzanares.

Symbolem hiszpańskiej stolicy jest niedźwiedź wspierający się na drzewku poziomkowym (madroño), który stanowi główny motyw madryckiego herbu. Wykonana z brązu i kamienia statua mieści się w centralnej części miasta, na najbardziej rozpoznawalnym placu Plaza del Sol.

Jak przystało na hiszpańskie zwyczaje, Madryt jest jednym z kolejnych miejsc, w których możemy doświadczyć corocznych lokalnych uroczystości (fiestas locales). Spośród nich największe znaczenie mają obchody święta patrona miasta, Fiesta de San Isidro. Przypada ono na dzień 15 maja, lecz liczne uroczystości trwają przez cały tydzień.

Hiszpańska stolica jest skupiskiem wielu urzędów o charakterze państwowym oraz międzynarodowym. Wśród nich wymienić należy chociażby siedzibę rządu, parlament, ministerstwa, oficjalną rezydencję króla oraz liczne ambasady i konsulaty.

Spędzając wolny czas w Madrycie możemy wypełnić go po brzegi zwiedzaniem muzeów oraz zabytków, spośród których każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli dopisze nam pogoda mamy również do dyspozycji piękne parki i ogrody, a wśród nich wiodący prym Parque del Buen Retiro, gdzie zaznać możemy spokoju i odpocząć od miejskiego zgiełku.


Zachęcam wszystkich do odkrywania po swojemu hiszpańskiej stolicy. Jej bogactwo przeróżnych ciekawych miejsc sprawi, iż na pewno nie będziecie się nudzić.

piątek, 15 marca 2013

Manolito Gafotas

Hiszpański na luzie


Nauka języka obcego w przypadku każdego z nas może przebiegać na różne sposoby. Indywidualnie dobieramy odpowiednie metody, które przynoszą nam najlepsze rezultaty. Lecz oprócz zapamiętywania nieskończonych list słówek, poznawania standardowych tematów związanych z gramatyką czy redagowania nieskończonej ilości wypracowań, w zasięgu ręki każdego z nas znajduje się narzędzie łatwe, przyjazne i powszechne - książka.
Literatura hiszpańska stanowi dla mnie ogromne wsparcie w poznawaniu tajników języka kastylijskiego. Od czasu do czasu lubię sięgnąć po dobrą lekturę, dlaczego więc nie mam połączyć dobrego z pożytecznym?
Oczywiście "nie od razu Rzym zbudowano", tak więc w pierwszych latach mojego studiowania nie zagłębiałem się w zawiłe treści "Don Quijote de la Mancha", lecz sięgnąłem po coś o wiele bardziej przystępnego.

"Manolito Gafotas" jest pierwszą częścią serii o przygodach małego chłopca zamieszkałego w madryckiej dzielnicy Carabanchel (Alto). Główny bohater (Manolito García Moreno) wypowiada się w pierwszej osobie i opisuje prozaiczne wydarzenia ze swojego życia, które w jego oczach przybierają niewyobrażalne znaczenie. Humorystyczny sposób opowiadania połączony z dziecięcą niewinnością sprawiają, iż przemierzając kolejne strony bawimy się wybitnie.

Autorką wszystkich noweli jest Elvira Lindo, której należą się ogromne brawa za niezwykle wiarygodne przedstawienie otaczającego świata oczami dziecka. Wszelkie opisy oraz dialogi są napisane w taki sposób, iż mamy wrażenie jakbyśmy słuchali małego, niesfornego chłopca, który nie może się nacieszyć faktem, że w końcu może się komuś wygadać.




Dotychczas w ramach serii pojawiło się osiem tytułów:

- Manolito Gafotas (1994)
- Pobre Manolito (1995)
¡Cómo molo! (1996)
- Los trapos sucios (1997)
- Manolito on the road (1998)
- Yo y el Imbécil (1999)
- Manolito tiene un secreto (2002)
- Mejor Manolo (2012)



W Hiszpanii książki te zostały opublikowane przez wydawnictwo Alfaguara i mają one charakter opowiadań dla dzieci i młodzieży. Jestem jednak przekonany, iż sposób opisywania otaczającej rzeczywistości przez Manotlito wprawi niejedną dorosłą osobę w pozytywny nastrój. Gorąco polecam wszystkie osiem części! Na pewno nie będziecie się nudzić!

Ciekawostką jest, iż cała seria dostępna jest również w tłumaczeniu polskim, w którym główny bohater przybiera imię Mateuszek.

Dotychczasowe przygody Manolito niejednokrotnie zostały zekranizowane, zarówno pod postacią filmów, jak i seriali. Poniżej zamieszczam zwiastun do pierwszej, najbardziej popularnej ekranizacji z 1999 roku.

wtorek, 12 marca 2013

Gipsy Kings

Cygańskie rytmy


Już prawie sześć lat minęło od momentu kiedy podjąłem naukę języka hiszpańskiego. Podczas pierwszego roku kursu zarówno udając się na zajęcia, jak i wracając po nich do domu przechodziłem przez gdańską starówkę z moim nierozłącznym towarzyszem, jakim była muzyka Gipsy Kings. Radosne melodie hiszpańskich Cyganów dodawały mi chęci do nauki i sprawiały, że wszystkie sobotnie dopołudnia były dla mnie czymś wyjątkowym.

Na łamach mojego blogu co jakiś czas będę opisywać ciekawostki ze świata muzycznego. Jako iż Gipsy Kings nawiązują do początków mojej hiszpańskiej przygody, od nich właśnie proponuję rozpoczęcie działu "Muzyka".

Założyciele Gipsy Kings wywodzą się z dwóch rodzin: Reyes oraz Baliardo. Ich przodkowie mieszkali w Katalonii (północno-wschodnia część Hiszpanii), lecz w wyniku obaw przed frankistowską dyktaturą wyemigrowali do południowej Francji. Zespół pierwotnie istniejący pod nazwą Los Reyes (Królowie) grywał już w latach 70-tych, lecz swój pierwszy album pod tytułem "Allegria" wydał dopiero w 1982 roku. Momentem przełomowym zaś w karierze Cygańskich Królów było nagranie ówczesnego hitu pt. "Bamboleo". Utwór ten błyskawicznie wspiął się na pierwsze pozycje list przebojów i stał się początkiem długiej kariery. W 1987 roku zespół nagrał najbardziej znany i rozpowszechniony album noszący nazwę "Gipsy Kings", który został opublikowany 22 listopada 1988 roku.

Styl muzyki granej przez Reyes gitanos to katalońska rumba (rumba catalana), która jest wynikiem zmieszania flamenco, muzyki kubańskiej oraz rock&roll'a. Poniżej zamieszczam jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów. Miłego słuchania!

sobota, 9 marca 2013

Hiszpańskie Tapas

Czas na przekąskę


Jednym z podstawowych przyzwyczajeń kulinarnych w Hiszpanii są tapas, niewielkie przekąski podawane w barach i restauracjach. Są one na tyle popularne, że niejednokrotnie są jedynym komponentem obiadów, bądź kolacji. Ich różnorodność jednak sprawia, iż zaspokoić mogą wymogi niejednego smakosza. Hiszpańskie restauracje prześcigają się w pomysłowości oraz bogactwie wyboru proponowanych przystawek. Sprawia to, iż za każdym razem możemy zaspokoić nasze zgłodniałe żołądki czymś zupełnie nowym i jeszcze bardziej wymyślnym.


Pomimo bogactwa wyboru,  w szeregach hiszpańskich tapas istnieje cały wachlarz najpopularniejszych przysmaków. Do najbardziej rozpowszechnionych zaliczamy:

tortilla española - jajeczny omlet z ziemniakami
mariscos - owoce morza podawane w przeróżnych formach
plato de ibéricos - talerz zawierający rozmaite wędliny hiszpańskie
patatas bravas - ziemniaki smażone w głębokim oleju
aceitunas - oliwki przygotowywane na różne sposoby
habas con jamón y huevo frito - mini bób z hiszpańską szynką i jajkiem sadzonym
croquetas - niewielkie panierowane krokiety 


Etymologia słowa tapas jest zadziwiająco prosta do wytłumaczenia. Tapa w języku hiszpańskim oznacza bowiem przykrywkę. W dawnych czasach mieszkańcy południowej części Hiszpanii pijąc wino, przykrywali kieliszki plasterkiem suchej szynki aby ochronić trunek przed owadami. Z biegiem czasu dodano do niej chleb i w ten sposób zapoczątkowany został zwyczaj podawania przekąsek do napojów. Choć źródeł hiszpańskich tapas należy szukać w Andaluzji, w obecnych czasach jednak są one na tyle rozpowszechnione, iż spotkać się z nimi możemy w każdej części Hiszpanii.





Na łamach "Hiszpańskiego Kiosku" sukcesywnie będę starał się umieszczać przepisy na różne tapas. Mam nadzieję, że w ten sposób zachęcę Was do eksperymentowania w Waszej kuchni.